środa, 31 grudnia 2014

Rok 2014 - czytelnicze podsumowanie

Krótkie czytelnicze podsumowanie mijającego roku. Napiszcie proszę w komentarzach, jakie książki na Was zrobiły w tym roku największe wrażenie
(najlepsze przeczytane przeze mnie książki tylko wymieniam, bez układania w rankingi, do każdej jedno zdanie komentarza)
NOWOŚCI
-Jan Balabán "Zapytaj taty" Wydawnictwo Książkowe Klimaty - odchodzenie i radzenie sobie ze śmiercią w postkomunistycznych, mocno zlaicyzowanych Czechach, mistrzowska powieść!

-Gunnar Decker "Hermann Hesse. Wędrowiec i jego cień" Świat Książki - monumentalna biografia wielkiego noblisty, najlepsza jaka dotąd powstała, a powstało ich co najmniej kilkanaście.
-Magdalena Tulli,"Szum", Wydawnictwo Znak Najlepsza jak dotąd książka tej autorki!
-Lidia Ostałowska, Dariusz Kortko, "Pierony", Wydawnictwo Agora SA Górnośląskie odzyskiwanie pamięci, książka-żywa historia.
-Szczepan Twardoch, "Drach", Wydawnictwo Literackie Twardoch podtrzymuje formę i opowiada czytelnikom o Górnym Śląsku i przez to o całym wszechświecie!
-Mirosław Syniawa "Dante i inksi" Śląski Sklep Internetowy - SILESIA PROGRESS pionierskie dzieło - tłumaczenia klasyków literatury na język śląski, efekt piorunujący!
KLASYKA
-Joseph Roth, "Tarabas", Państwowy Instytut Wydawniczy Arcymądra przypowieść o tym, że należy zawsze pokładać w człowieku nadzieję!
-Nikos Kazantzakis, "Grek Zorba" i "Chrystus ukrzyżowany po raz wtóry" Moje największe tegoroczne odkrycie - Kazantzakis napisał książki, które poruszają mnie najgłębiej jak to możliwe!


poniedziałek, 1 grudnia 2014

ANDRZEJ STASIUK W SOSNOWCU


24 listopada na zaproszenie MBP do Sosnowca zawitał Andrzej Stasiuk. Spotkanie to miało związek z niedawną premierą "Wschodu", a poprowadził je Dariusz Nowacki, krytyk literacki i profesor Uniwersytetu Śląskiego.

Już na początku rozmowy Stasiuk poprosił o to, by tym razem (był juz wcześniej w Zagłebiu 3 razy) nie poruszać kwestii politycznych - był to bardzo dobry pomysł, bo dzięki temu mogliśmy usłyszeć więcej o samym autorze.

W powieści "Wschód" rodzina, przodkowie, sprawy prywatne to najważniejsza płaszczyzna. Stasiuk sam przyznaje, że zdradził swoich rodziców, zostając pisarzem. Następnie nakreślił poruszający portret swoich rodziców i zgodził się z tezą Andrzeja Ledera ("Prześniona rewolucja"), że całe rzesze Polaków mogło mieć w swoim udziale awans społeczny, bo Hitler wymordował Żydów, a Stalin inteligencję. Ojciec autora był robotnikiem w fabryce FSO na warszawskim Żeraniu. Stasiuk jest nadal pełen podziwu dla kolosalnego wysiłku, jaki ojciec musiał wkładać w swoją pracę. Nie czytał nigdy jego książek, w przeciwieństwie do matki, prostej kobiety, ta czytała każdą, w tym ostatnią. Matka pisarza zmarła 3 tygodnie temu, a już na łożu śmierci skomentowało swój wizerunek we "Wschodzie" tak: "Andrzej, jak ty mogłeś, w książce ja tylko szu-szu, a ja ks. Twardowskiego czytałam i Platona próbowałam czytać."

Stasiuk zastanawiał się, co włożyć swojej matce do trumny i wraz z siostrą postanowił, że będzie to "Wschód", wiersze ks. Twardowskiego i... radio, bo zmarła namiętnie słuchała Radia Maryja.

Wschód jest w nas i jest nieusuwalny, nie możemy się pozbyć homo sovieticusa. Stasiukowi to intuicja podpowiedziała, by wyruszyć właśnie na wschód, bo tam jeszcze "nie ma końca historii". Co ciekawe, dla Stasiuka wschodem jest wszystko to, co na wschód od Wisły, a więc paradoksalnie również warszawska Praga i Grochów, na którym się wychował. Prowadzący spotkanie prof. Nowacki słusznie zauważył,że jego opowieść o PRL-u jest kontrnarracją do tego, co dotychczas czytaliśmy (PRL jako horror)
Następnie Stasiuk opowiadał o swoim stosunku do Rosji, uważa on, że bez sensu jest mówienie, że ten kraj powinien się demokratyzować. Najlepiej Rosję zobrazował Płatonow w książce "Wykop",

Na pytanie, kim właściwie jest, pisarzem czy podróżnikiem, Stasiuk bez zawahania odpowiedział: "kierowcą" i dodał "możemy mówić o filozofii i komunizmie, a ja jestem samochodziarzem". Zdradził też, że jego następna książka pt. "Pamir" będzie w dużej części o samochodach, na co publiczność ochoczo zaproponowała, by koniecznie z podtytułem "Pan Samochodzik".

Następnie autor snuł swoje wspomnienia z ostatniego pobytu w Azji, opisywał swój pobyt na mongolskiej pustyni i niesamowite uczucie, gdy wiał na niego gorący wiatr, jak sam zauważył, uprawiał swego rodzaju "ocieractwo". 

Publiczność zadawała chętnie autorowi pytania, jedno z ostatnich było od starszego pana, który zapytał go, co sądzi o... Jarosławie Kaczyńskim. Stasiuk już wcześniej wypowiadał się na jego temat na łamach prasy, tym razem podkreślił, że to postać tragiczna i wskazywał na podobieństwo polityków do postaci literackich. 
 
Na sam koniec dyrektor MBP w Sosnowcu zapytała autora o nihilistyczny wydźwięk jego książek, na co on odparł żartobliwie "Nie jestem nihilistą, jestem z porządnej rodziny".

Podsumowując, spotkanie było bardzo udane, publiczność, która wypełniła salę (ponad 100 osób), mogła być zadowolona, nie tylko dlatego że miała sposobność spotkać się z jednym z czołowych współczesnych prozaików, ale też dlatego że Stasiuk pokazał się z dobrej strony, bezpretensjonalnie i szczerze odpowiadając na pytania.


środa, 19 listopada 2014

PIERONY

TYLKO BURAK NIE CZYTA NA FACEBOOK

Wczoraj miała miejsce premiera książki "PIERONY: Górny Śląsk po polsku i niemiecku" autorstwa uznanych reporterów Lidii Ostałowskiej i Dariusza Kortki. Jest to arcyciekawa antologia tekstów o Górnym Śląsku, swoim rozmachem porównywana może być tylko do wydawnictwa Mariusza Szczygła "XX". Polecam serdecznie wywiad autorów w Duży Format wyborcza.pl/duz…/1,141518,16953867,Dwa_pogrzeby_gornika.html Recenzja książki już wkrótce u mnie. 

niedziela, 22 czerwca 2014

ROBERT MENASSE

60. urodziny świętuje ROBERT MENASSE, Austriak, jeden z moich ulubionych pisarzy, w Polsce niestety mało znany, dostępne są jednak 2 jego książki:
powieść "Błogosławione czasy, kruchy świat" (wyśmienita, ambitna, głęboko humanistyczna, mógłbym tak mnożyć określenia, gorąco polecam) http://tiny.pl/q85md
esej "Demokracja nie musi być narodowa" (porywający tekst o Unii Europejskiej - tak, tak, o UE też można ciekawie pisać) http://tiny.pl/q85mf
Mam nadzieję, że już wkrótce także inne dzieła tego płodnego pisarza zostaną przetłumaczone na polski, ich brak jest dużą stratą dla wymiany myśli, a w tym wypadku mamy do czynienia z prawdziwym intelektualistą. Koniec laurki dla Robert Menasse, zabierać się proszę do jego książek!

LEW TOŁSTOJ


HENRYK BEREZA


środa, 4 czerwca 2014

Ostatni list Franza Kafki

Do Julie i Hermanna Kafków
Kierling, 2 czerwca 1924
Najdrożsi Rodzice!
A zatem wizyty, o których czasem piszecie. Zastanawiam się nad tym codziennie, ponieważ jest to dla mnie bardzo ważna sprawa. Byłoby tak pięknie, tak długo nie byliśmy już razem. Nie liczę pobytu w Pradze, były to tylko perturbacje mieszkaniowe, sam nie pamiętam, kiedyśmy pobyli razem spokojnie przez kilka dni w pięknej okolicy - kiedy tak właściwie było? Raz kilka godzin we Franzensbadzie. A wtedy wypilibyśmy razem „kufel dobrego piwa”, jak piszecie, z czego wnioskuję, że ojciec nie ceni wysoko młodego wina - i w kwestii piwa się z nim zgadzam. Zresztą, jak wspominam teraz często podczas upałów, już kiedyś regularnie pijaliśmy razem piwo, przed wieloma laty, gdy ojciec zabierał mnie ze sobą do Cy­wilnej Szkoły Pływania.
To i wiele innych rzeczy przemawia za wizytą, ale zbyt wiele przemawia przeciw. Po pierwsze, ojciec nie będzie mógł przyjechać prawdopodobnie z powodu trudności paszportowych. To oczywiście odbiera wizycie dużą część sensu, przede wszystkim jednak matka będzie przez to, ktokolwiek inny by jej towarzyszył, za bardzo na mnie skupiona, skoncentrowana, a ja wciąż nie jestem bardzo piękny i w ogóle wart oglądania. Trudności pierw­szych chwil tu i w Wiedniu znacie, trochę mnie zrujnowały i przeszkodziły szybkiemu spadkowi gorączki, która pracowała nad dalszym osłabianiem mnie; zaskoczenie sprawą krtani osłabiło w pierwszym okresie bardziej, niżby obiektywnie należało - dopiero teraz wydobywam się z tych wszyst­kich niedomagań dzięki niemożliwej do wyobrażenia sobie z oddali pomo­cy Dory i Roberta (kim byłbym bez nich!). Przeszkody istnieją też teraz, i tak na przykład jeszcze nie całkiem pokonany nieżyt jelit z ostatnich dni. To wszystko razem sprawia, że mimo moich cudownych pomocników, mimo dobrego powietrza i wyżywienia, prawie codziennych kąpieli po­wietrznych, wciąż jeszcze nie wydobrzałem całkowicie, nie jestem nawet w takim stanie jak choćby ostatnio w Pradze. A jeśli doliczycie do tego, że mogę mówić tylko szeptem, a i to nie za często, chętnie też przesuniecie wizytę. Wszystko ma się ku lepszemu, ostatnio pewien profesor stwier­dził istotną poprawę krtani, ale nawet jeśli zdaniem tego bardzo miłego i bezinteresownego człowieka - przyjeżdża raz w tygodniu własnym autem i prawie nic za to nie chce..., jego słowa były dla mnie wielką pociechą - wszystko ma się ku lepszemu, nic mi po tym, jeśli gościom, i to takim, ja­kimi wy byście byli, nie można pokazać dużych, niezaprzeczalnych, okiem laika mierzalnych postępów. Lepiej to zostawić. Czy nie powinniśmy więc tego tymczasem zostawić, moi kochani rodzice?
Nie wierzcie w to, że moglibyście moje tutejsze leczenie poprawić albo wzbogacić. Wprawdzie właścicielem sanatorium jest stary, chory mężczy­zna, który nie może się tą sprawą wiele zajmować, a obcowanie z bardzo przyjemnym lekarzem asystentem jest bardziej towarzyskie niż medyczne, ale poza okazyjnymi wizytami specjalistów jest tu przede wszystkim Ro­bert, który mnie nie odstępuje, i zamiast myśleć o swoich egzaminach, ze wszystkich sił myśli o mnie, potem młody lekarz, do którego mam duże zaufanie (i jego, i wspomnianego profesora zawdzięczam architektowi Ehrmannowi*, a który przyjeżdża tu trzy razy w tygodniu,

Skoro tak się odnoszę do tej wizyty,
wprawdzie jeszcze nie autem, lecz skromnie, pociągiem i autobusem trzy razy w tygodniu.

Wyjmuję mu list z ręki. To był tak czy owak wyczyn. Jeszcze tylko kilka linijek, które zgodnie z jego prośbą wydają się bardzo ważne**

[Franz Kafka zmarł w sanatorium w Kierling 3 czerwca 1924 roku.]

*Architekt i projektant Leopold Ehrmann ze Strakonic, prawdopodobnie krewny Kafki.
**Niedokończony dopisek Dory Diamant.
Tłum. Anna i Robert Urbańscy


4 czerwca


Dzisiaj #ŚwiętoWolności! Z tej okazji cytat jednego z ojców-założycieli III RP Tadeusza Mazowieckiego o demokracji z książki "Rok 1989 i lata następne" http://tiny.pl/q8x4b

Sam jako 26-latek jestem zadowolony z przemian, które dokonały się w ciągu ostatniego ćwierćwiecza, będąc jednak świadomy wielu niedociągnięć, które jako silne i samoświadome społeczeństwo jesteśmy w stanie nadrobić

4 czerwca powinien być hucznie obchodzony w całej Polsce, jednak odnoszę wrażenie, że zdecydowana większość rocznicowych wydarzeń odbywa się w Warszawie, a w innych miastach martwa cisza. Np. we Wrocławiu nie dzieje się z tej okazji NIC, a przeznaczone do kultywowania pamięci organizacje (Instytut Pamięci Narodowej we Wrocławiu) umywają ręce.
Mimo to: radujmy się 

"Demokracja w przeciwieństwie do ustroju totalitarnego nie oferuje mitu absolutnej szczęśliwości. Proponuje współuczestnictwo, współkształtowanie, ciągłe reformowanie i poprawianie tego, co złe. Czasem radykalne, ale zawsze nieostateczne.
Demokracja wymaga minimalnej choćby zdolności do dialogu i do kompromisu. To ostatnie jest dla nas, Polaków, trudne, ponieważ przyzwyczailiśmy się do słowa kompromis dodawać od razu „zgniły”, jakby każdy kompromis był taki z samej swej natury. Choć zasada nieustannego ucierania praw, jak to było w Pierwszej Rzeczypospolitej, należy do polskiego dziedzictwa politycznego."



poniedziałek, 31 marca 2014

Moja historia czytania czyli jak pokochałem książki i Hrabala

Aż do końca liceum czytanie książek wydawało mi się złem koniecznym, czynność ta była istną mordęgą, tak więc się od niej wymigiwałem, czytając bryki. Ale w zasadzie się sobie nie dziwię, kanon lektur, z jakim się zetknąłem w liceum nie był w stanie mnie pobudzić (poza paroma wyjątkami, np. "Dżumą") do innego postrzegania literatury, książki były dla mnie martwe i nie były w stanie zareagować ze mną, a fakt, że jestem Ślązakiem dodatkowo utrudniał przyswajanie wyrosłej na zupełnie innej tradycji kulturowej i historycznej literatury polskiej, co wyraził najlepiej nieodżałowanej pamięci prof. Stefan Szymutko, skądinąd filolog polski: "Jak można było zachwycić się litewskim chłodnikiem, kiedy proszony obiad kojarzył się tartymi kluskami i modrom kapustom?" ("Nagrobek ciotki Cili")

Także mój dom nie był wypełniony miłośnikami książek, ba, nie był wypełniony nawet książkami! Niestety nawyk czytania nie został mi wpojony przez rodziców, wskazali mi wiele wartościowych postaw, ale czytania dla samorozwoju i czytania jako najwartościowszej rozrywki akurat nie. Powód? Sami nie wynieśli takich nawyków z swoim domów, można by to więc nazwać „pokoleniowym wykluczeniem czytelniczym”. Z kręgu takiego wykluczenia może wyrwać np. szkoła, ta jednak w moim przypadku zawiodła.

Miałem jednak szczęście, bo w tamtym czasie do niezainteresowania książkami dochodziła skłonność do muzyki hip-hop. Na hasło "hip hop" większość pewnie wyobraża sobie wulgarnego rapera w spodniach typu baggy, któremu książki nie w głowie. No i niestety większość ma rację, bo przeciętny polski raper to właśnie ucieleśnienie tego pozornie stereotypowego wyobrażenia. Są jednak wyjątki, a tę wyjątkowość ilustruję cytatem: „chciałbym umieć pisać o miłości jak Neruda
Umieć ciepło opisywać ludzi jak Hrabal”
(Popołudnie pisarza)

To warszawski raper Eldo (absolwent filozofii) i jego utwór "Książki" (do wysłuchania tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=xuYPpd4y8eI ) otworzyły mnie na nowy świat. Od tej piosenki właśnie wszystko się zaczęło: i zainteresowanie literaturą w ogólności się zaczęło i miłość do Bohumila Hrabala się zaczęła.

Z tekstów Eldo wyłapałem właśnie 2 nazwiska: Hrabal i Bukowski. Tego drugiego też łapczywie zacząłem czytać, wchłonąłem kilka książek, oczywiście mi się podobały, początek studiów (bo wtedy go czytałem) to taki czas, gdy zaczyna się traktować pijaństwo jako szacowne zajęcie, tak więc Bukowski wręcz musiał mi przypaść do gustu! Gdy jednak po kilku latach znowu chwyciłem po jakąś jego książkę, to się przeraziłem - nic w tej literaturze już dla mnie nie było, żadnego drugiego dna, żadnej podniety dla ducha, pustka. Ostatnio jednak, gdy wspominałem na profilu 20. rocznicę jego śmierci, to przeczytałem kilka jego wierszy - troszeczkę sensu jednak tam znalazłem!

Wracając jednak do Hrabala... Nie pamiętam, którą jego książkę czytałem jako pierwszą, może to były "Pociągi pod specjalnym nadzorem"? Na pewno pamiętam jednak moment, gdy czytałem "Postrzyżyny" - w mieszkaniu studenckim leżąc na łóżku, zaśmiewałem się do łez czytając o perypetiach matki Hrabala ("Postrzyżyny" to pierwsza część mocno autobiograficznej tzw. trylogii nymburskiej).

Niesamowite przeżycie! Ten śmiech, który nachodzi mnie gdy czytam jego książki, rozchodzi się od brzucha po całym ciele, jestem w zasadzie sparaliżowany szczęściem! I mam tak do dzisiaj! Skąd się to bierze? Według mnie ze sposobu w jaki Hrabal opisuje swoich bohaterów, pokazuje on ich bowiem w całości, bez skrępowania, bez żadnego retuszu: bohaterowie Hrabala są ludzcy, a więc komiczni, żałośni, mądrzy, ordynarnie głupi, a cechy te występują u nich zmiennie, śmiejemy się z nich, śmiejąc się właściwie z siebie. Czytając Hrabala, jestem szczęśliwy z bycia człowiekiem, wiem wówczas bowiem, do jak ciekawego gatunku przyszło mi należeć!

Autor "Zbyt głośnej samotności" to wielki erudyta, przekonujemy się o tym na każdej stronie, jesteśmy zasypywani cytatami i kryptocytatami i jest to jedna z największych zalet jego twórczości, obcując z nią, obcujemy jednocześnie z dorobkiem setek wielkich serc i umysłów, natykamy się na Chrystusa, Lao Tse, Hegla, Nietzschego i dziesiątki innych, a obok nich mamy knajpianych mędrców, bez formalnego wykształcenia, za to z wielkim udziałem w rozumieniu świata.

Wiele zawdzięczam Bohumilowi Hrabalowi, lektura jego niesamowitych książek otworzyła mnie na literaturę i na zrozumienie samego siebie. Świat zadziwiająco piękny. Ale to tylko ode mnie zależy, czy będę chciał go takim widzieć! :)








PAPIEŻ FRANCISZEK

SŁOWO NA NIEDZIELĘ! Od roku głową Kościoła jest papież Franciszek. Nieprzypadkowo zaskarbił sobie sympatię tylu katolików i niekatolików - pojawiła się oto osoba, która napuszoność urzędu ma za nic, nie pozwala budować swoich pomników, bieda nie jest dla niej tylko martwym słowem w orędziach, a niekatolików traktuje jako współbraci w cżłowieczeństwie. Zupełnie nowy język, choć można było go spotkać już w pewnej księdze sprzed 2000 lat...

Na rynku pojawiło się już sporo książek papieża:
-pierwszy cytat pochodzi z "Rozmowy z niewierzącymi" (głośny wywiad z włoskim dziennikarzem + pierwsza encyklika) http://www.mwydawnictwo.pl/p/1069/rozmowy-z-niewierzącym
-drugi z "Jezuita. Papież Franciszek" (wywiad rzeka z Jorge Bergoglio) http://rafael.pl/produkt/jezuita-papiez-franciszek-miekka

-"W niebie i na ziemi" (rozmowa rabina Skorki z Bergoglio) http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,3774,W-niebie-i-na-ziemi

Jak i wiele innych, w tym adhortacja Evangelii Gaudium, tę można jednak też pobrać za darmo: http://www.wydawnictwowam.pl/?Page=info&Id=Adhortacja_Franciszka_Evangelii_Gaudium

Książki są w przystępnych cenach, ja sam wszystkie mam i wszystkie przeczytałem, polecam Wam to samo, niezależnie od wyznania/braku wyznania :)

sobota, 15 marca 2014

Czy czytelnictwo w Polsce zostanie wskrzeszone?

TYLKO BURAK NIE CZYTA NA FACEBOOK
Biblioteka publiczna dzisiaj jest w moim mniemaniu absolutnie podstawową jednostką kultury. Z prostego względu: jest ona nadal (mimo likwidacji wielu z nich) jedną i jedyną instytucją kulturalną w mniejszych miejscowościach i na wsiach. Problemem jest jednak stosunek władzy samorządowej do biblioteki - rzadko kiedy jest ona wysoko na liście priorytetów, bo skutki jej oddziaływania nie są tak dobrze widoczne czy wręcz namacalne jak remont drogi czy budowa kanalizacji. 

Również władza centralna nie hołubi zbytnio kultury, żadna partia po 1989 roku nie wygrała wyborów, mając w programie wyborczym haseł o potrzebie wspierania akurat tej dziedziny życia. Jedyna formacja, której kultura była jako tako po drodze, czyli momentami przeinteliktualizowana Unia Demokratyczna/Wolności już od ponad dekady leży na śmietniku historii. Piarowcy przekładają taką sytuację na hasło: "z książką wyborów się nie wygra".



Wydatki na kulturę stanowią w naszym kraju ok. 0,5 % PKB. Jest to zatrważająco niska kwota, tak więc podstawowym problemem kultury (a więc i bibliotek) jest jej niedofinansowanie. Liczba nowo zakupionych woluminów w przeliczeniu na jednego mieszkańca pokazuje, że Polsce bliżej jest w tej sferze do Albanii niż do Belgii...

Pewną nadzieją dla uzdrowienia tej ewidentnie chorej sytuacji jest wdrożony w tym roku Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa 2014-2020, w którego założeniach czytamy, że:



"Program obejmuje najważniejsze z obszarów powiązanych z czytelnictwem i obecnością książki na rynku: promocję i upowszechnianie czytelnictwa i książki wśród nieczytających, wspieranie wydawania wartościowej literatury i czasopism kulturalnych, szkolenie księgarzy oraz regulacje prawne dotyczące rynku książki.

Istotnym elementem będą działania zmieniające i wzmacniające rolę biblioteki jako podstawowej przestrzeni kontaktu z książką. W związku z tym planowana jest: modernizacja budynków bibliotek, unowocześnianie ich serwisu, zakup nowości oraz szkolenia bibliotekarzy."



Nadzieja w serca miłośników książki została więc wlana, już teraz wydaje się jednak, że 6 lat to za mało, by wskrzesić polskie czytelnictwo. Nie wdając się w szczegóły, podam jedną liczbę - 60% Polaków w zeszłym roku nie przeczytało żadnej książki. Wynik ten powinien być powodem do wstydu dla polskich decydentów. 

Jednak Bogdan Zdrojewski, inicjator NPRCz, a jednocześnie minister kultury (przypomnę: od 2007 roku) nie uważa sytuacji za dramatyczną. Nawet na to, że nasi wcale nie bogatsi sąsiedzi wyprzedzają nas niemiłosiernie w tej dziedzinie (Czechy - 80% obywateli czyta, Rosja - 60%) jest w stanie znaleźć usprawiedliwienie, i tak: Czechom nie spalono książek podczas II wojny światowej, a do Rosji nie doszedł jeszcze Internet. Nie warto nawet dyskutować z argumentami na takim poziomie, pokazują one jednak dobrze stosunek pana ministra do czytelnictwa i bibliotek, nazwijmy go umownie „nienamiętnym”. Nadzieję należy pokładać więc raczej w dwóch osobach, które program będą wprowadzać w życie, mam tu na myśli dyrektora Biblioteki Narodowej Tomasz Makowskiego i dyrektora Instytutu Książki Grzegorza Gaudena. Oni zdają sobie chyba lepiej sprawę z tego, jakie skutki dla życia społecznego niesie tak niski poziom czytelnictwa…


1 miliard złotych dla bibliotek na pewno trochę poprawi sytuację, jednak wydaję się, że w planach pominięto jeden bardzo istotny element – szkołę. To tam (no bo niestety nie w domu rodzinnym, statystyczny Polak ma bowiem „aż” 12 książek w swoim lokum) powinno się kształtować nawyki czytelnicze. Szkoła musi więc pomóc bibliotece w wychowywaniu nowego, bardziej kulturalnego obywatela (i znowu statystyka: w naszym Wrocławiu korzystanie z dóbr kultury utrzymuje się na stałym poziomie 7%. Mimo tego, że Wrocław został Europejską Stolicą Kultury 2016!) 
 

Podsumowując: idzie prawdopodobnie ku lepszemu. Potrzeba jednak mocnego postawienia kwestii i ustalenia na nowo listy priorytetów – remedium na bolesne i przykre przejście od socjalizmu do konsumpcjonizmu jest właśnie powszechna kultura (raczej wyższa niż niższa). Należy ją jednak postawić w centrum zainteresowania i odpowiednio dofinansować, uszczknąć z budżetu np. przeinwestowanej armii, by dozbroić obywatela w kulturalne narzędzia rozwiązywania problemów współczesności (czyli np. kryzysu, tego prawie że już mantrycznego słowa). Im więcej troski o kulturę, tym lepiej bibliotekom, tym więcej czytelników i tym więcej na-pewno-nie-mniej-szczęśliwych-ludzi.

JOSEPH VON EICHENDORFF

Eichendorff to prawdopodobnie największa postać śląskiej literatury.
Urodził się w Łubowicach koło Raciborza, odbył studia w głębi Niemiec, następnie był urzędnikiem m.in. w Gdańsku (typowa kariera jak na tamte czasy), zmarł w Nysie.
W międzyczasie tworzył dużo wielkiej literatury, zarówno poezję, jak i prozę.

Większość życia mieszkałem w Żorach, też na Górnym Śląsku, 50 km od Łubowic. Gdybym nie był żądnym wiedzy miłośnikiem literatury, to NIGDY bym o nim nie usłyszał...

Sprawdziłem hasło o nim w wikipediach wszystkich dużych języków europejskich:
Er war ein bedeutender Lyriker und Schriftsteller der deutschen Romantik. Er zählt mit etwa 5000 Vertonungen zu den meistvertonten deutschsprachigen Lyrikern und ist auch als Prosadichter (Aus dem Leben eines Taugenichts) bis heute gegenwärtig.
Eichendorff is regarded as one of the most important German Romantics and his works have sustained high popularity in Germany from production to the present day.
importante del romanticismo alemán
etc.
Czyli absolutny klasyk!

Polsko, co jest z Tobą? Dlaczego skąpisz pieniędzy na edukację regionalną? Dlaczego wielcy twórcy muszą odejść w zapomnienie? Bo są Niemcami? Czy i polska kultura by nie skorzystała na tym, gdyby przyswoiła twórczość jednego z największych przedstawicieli europejskiego romantyzmu?
Są dziesiątki pisarzy ponadprzeciętnych, którzy pochodzą ze Śląska, a nie mogą zostać odkryci, bo mają "złe pochodzenie". 


ks. Stanisław Musiał

ks. STANISŁAW MUSIAŁ - zmarły przed 10 laty dobry człowiek, głęboko chrześcijański ksiądz, działacz na rzecz dialogu katolicko-żydowskiego, filozof, publicysta.
Kilka lat temu przeczytałem wywiad rzekę "Duchowny niepokorny", który przeprowadzili z nim Bereś i Burnetko. Piorunująca lektura. Bardzo ważna dla mojego rozwoju. Kilka dni temu, w związku z 10 rocznicą śmierci, znowu po nią sięgnąłem. Zarwana noc. Przekaz straszliwie mocny. Niełatwo jest przełknąć cytaty z antysemickich teksów Maksymiliana Kolbe (tak, tego Kolbe) czy z listów biskupów do Hitlera.
Mało było i jest w Polsce osób, które w sposób tak jednoznaczny i szczery walczą z tym barbarzyńskim antysemityzmem.
Tutaj linkuję Wam głośny tekst "Czarne jest czarne", w ogóle o antysemityzmie, w szczególe o ks. prałacie Henryku Jankowskim, kapelanie "Solidarności", a przy okazji żydzożercy i milionerze. http://www.dialog.org/dialog_pl/musial-czarne-jest-czarne.html

Mam nadzieję, że o ks. Musiale się nie zapomni. Dokładam malutką cegiełkę.

Polecam też: http://wyborcza.pl/magazyn/1,133679,14602516,Ks__Musial__Odepchniety.html

"Uwolniłem się od poczucia religijnej wyższości. Chrześcijaństwo wyssałem z piersi matki. I jako chrześcijanin miałem skłonność do pewnej wyższości wobec ludzi innej wiary czy niewierzących. Teraz staję się pokorny, bo bardzo trudno jednoznacznie zinterpretować ten świat z jego jasnościami i ciemnościami. Pan Bóg jawi mi się dziś jako ostateczna rzeczywistość, pełna
współczucia, miłości, życzliwości." (Duchowny niepokorny)

niedziela, 2 marca 2014

Czesi są ludźmi poszukującymi. O. Tomasz Dostatni o (nie)wierze Czechów.



1 marca w ramach Dominikańskiej Szkoły Wiary we Wrocławiu (i od razu uwaga: DSW to dla mnie "przyczółek" mniejszościowego niestety katolicyzmu otwartego, silnie ewangelicznego, franciszkańskiego, a piszę to z pozycji nie-katolika) mieliśmy okazję wysłuchać prelekcji ojca Tomasza Dostatniego, autora książek, publicysty, tłumacza, a przede wszystkim dominikanina, który przez 5 lat pełnił swoją posługę w Czechach, a i dziś działa na rzecz zbliżenia polsko – czeskiego.



I właśnie o naszych południowych sąsiadach i ich (nie)wierze był ten pasjonujący wykład. O.Dostatni zaczął od obalenia stereotypu, jakoby Czesi byli bierni, lękliwi i nie walczyli. Wziął się on o dziwo z literatury, z Jaroslava Haska i jego wojaka Szwejka. Czesi oczywiście nieraz dostarczali przykładów na potwierdzenie tego stereotypu, ale przecież było o wiele więcej aktów pięknego heroizmu, z historii najnowszej to czeska opozycja, a w niej jej czołowy działacz Dominik Duka, dzisiaj prymas Czech, internowany na całe 14 lat. Dostatni wskazuje paradoksalną zaletę czechosłowackich więzień - umożliwiały one kontakt między Duką a Vaclavem Havlem, Jiri Dienstbierem (dziennikarz, polityk, pierwszy niekomunistyczny minister spraw zagranicznych) i innymi dysydentami, co cementowało opozycję a także dialog na linii Kościół-niewierzący.



Następnie Dostatni starał się wskazać historyczne czynniki, które wpłynęły na to, że Czechy są dzisiaj tak mocno zlaicyzowane:

Jan Hus i jego próba reformy kościoła, potępiona przez KK, sam Hus płonie w 1415 roku na stosie.

1620 - bitwa pod Białą Górą (dzisiejsza dzielnica Pragi), wojska habsburskie miażdżą husyckie, 125 000 ludzi zostaje wypędzonych, bo nie chcą przyjąć katolicyzmu (uciekają m.in. do Polski, jeszcze i dzisiaj np. Lesznie i Zelowie można spotkać ich potomków). Od tego momentu zaczyna się w Czechach tzw. austrokatolicyzm, religia katolicka wprowadzona została w sposób siłowy, tak samo też panowała przez wieki.

Austrokatolicyzm łączy się też z olbrzymim bogactwem; w XIX wieku następuje urbanizacja, powoli utwardza się w narodzie przekonanie, że dobry Czech nie może być katolikiem. Zanika wtedy też religijność ludowa, obrzędowa, czyli taka, którą dzisiaj możemy spotkać już tylko w Polsce i Ameryce Południowej.

Na początku XX wieku nasilają się procesy sekularyzacyjne, po 1918 roku, gdy powstaje Czechosłowacja, zaczyna być głoszone hasło: "precz z Rzymem, precz z Wiedniem". Ilustracją do tego może być scena z praskiego rynku: figura Matki Boskiej zrównana zostaje z ziemią, podczas gdy pomnik Jana Husa stoi spokojnie nadal.

W 1948 komuniści obejmują władzę w Czechosłowacji, a w nocy z 13 na 14 kwietnia 1950 likwidują wszystkie klasztory męskie, zamknięte zostają wszystkie seminaria, odtąd kościoły będą musiały funkcjonować w podziemiu. Partia zmusza swoich członków do podpisania oświadczenia, ze występują z kościoła. Skala prześladowań jest więc nieporównywalnie większa niż w Polsce.

Większy wpływ na dzisiejsze zeświecczenie społeczeństwa miały jednak wydarzenia do połowy XX wieku, już wtedy mało było katolików, komunizm tylko utrwalił ten trend. Wg danych ze spisu powszechnego sprzed 15 lat (w najnowszym nie pytano o religijność): 40% zadeklarowało chrześcijaństwo, 4% inne wyznania, a reszta nie przypisywała się do żadnej religii.
Benedykt XVI po wizycie w Czechach mówił o tamtejszej diasporze katolików, że są "kreatywną mniejszością". Kościół czeski jest w istocie mały, ale żywy, zgłasza się do niego dużo neofitów zachęconych postawą "kreatywnej mniejszości".

Dominikanin wskazuje 2 postaci, które najbardziej oddziałują dziś na wzajemne poznawanie się Polaków i Czechów. Jest to Mariusz Szczygieł, którego chwali za trud popularyzatorski, a gani za libertyńskie spojrzenie na czeską kulturę (z czym ja się nie zgadzam, chwaląc Szczygła po całości). A druga postać to ks. prof. Tomas Halik, wybitny filozof religii, który mówi o Czechach, że są płochliwie pobożni. I coś w tym jest, bo wg Dostatniego wielcy Czesi (Capek, Masaryk, Patocka, Havel) nie byli ateistami, ale nie wyrażali swojej religijności językiem kościelnym, w języku teologii (Tutaj powołuje się na przykład listów z więzienia Havla do żony Olgi, które nazywa traktatami religijnymi, ale niewyrażonymi językiem teologicznym).



Czego w Polsce możemy się nauczyć od Czechów?

Kościół musi postawić na wartości ewangeliczne, nie może mieć charakteru religii politycznej, nie może posiadać bogactw, nie może zawiązywać się sojusz między ołtarzem a tronem.

Dostatni wskazuje, że w Czechach dzieje się odwrotnie niż w Polsce, jeśli chodzi o zwrot mienia odebranego w czasach komunizmu: majątek zwraca się ludziom, nie kościołom. Majątek mogą odzyskać np. wypędzeni Niemcy Sudeccy (zwrot otrzymał chociażby Karol Schwarzenberg, znany czeski polityk, arystokrata i opozycjonista), Kościół czeski zaś nie chce być na garnuszku państwa.

Czesi, mimo że nie deklarują przynależności do żadnej religii, akcentują wartości duchowe, są wyczuleni na nie. O. Dostatni zgodził się z moją sugestią, że "rekompensują" sobie niewiarę uczestnictwem w kulturze i wysokim poziomem czytelnictwa (80%), zacytował potem jednak ustęp z przemówienia Havla:. „kultura ateistyczna jest barbarzyńska”.

Wg Dostatniego w wielu kwestiach etycznych Czesi stoją wyżej od Polaków. Inny stosunek mają jednak do cierpienia (przykład „czeskiego Giedroycia” Pavla Tigrida, który popełnia samobójstwo w wieku starczym) Mają jednak duże wyczulenie na cierpienie: opieka społeczna jest mocno rozwinięta, a wrażliwość wychodzi z doświadczenia etycznego, duchowego, nie religijnego.


Czechy są społeczeństwem ludzi poszukujących.





Bardzo dobre spotkanie, kilkadziesiąt zgromadzonych osób zobaczyło, jak o. Tomasz Dostatni pokazuje pozytywną twarz katolicyzmu otwartego, wrażliwego na inne nacje i religie. Warto poznawać sąsiadów, ateiści nie tacy straszni jak ich malują ;)



Polecam do zakupienia książki o. Dostatniego


(wywiad rzeka z ks. prof. Tomasem Halikiem)




(wywiad rzeka z prymasem Dominikiem Duką)

 o. Tomasz Dostatni

Errata/komentarz Mariusza Surosza, najbardziej znanego, obok Mariusza Szczygła, polskiego czechofila, autora głośnej książki "Pepiki. Dramatyczne stulecie Czechów".
 1. Nie Duka, ale Josef Beran był więziony przez 14 lat
 2. Największy odpływ ludzi wierzących nastąpił w latach 70. i 80. 
3. Nic nie wspomniano o modernizmie i powstaniu w 1920 roku kościoła husyckiego, który założyli zbuntowani księża katoliccy, do niego zgłosiło akces milion wiernych 
4. Formalnie nie zlikwidowano seminariów, tylko je podporządkowano państwu, 
5. Każdy duchowny musiał złożyć przysięgę wierności komunistycznej Czechosłowacji i był opłacany z budżetu państwa(do dziś wciąż płaci się pensje)
6. Nie ma w Czechach polityka, który chce anulować dekrety Benesza, na podstawie których odebrano majątek i obywatelstwo Niemcom sudeckim - oj,oj oj, - o tym w ogóle się nie rozprawia. Zwrot Schwarzenbergom wynikał zupełnie z czegoś innego
 
Wypowiedź ojca Dostatniego jest bardzo interesująca i jego spostrzeżenia warte dyskusji, ale z sposób wykładu dość prosty. Podobnie jak kwestia zaniku religijności ludowej, niechęć do katolicyzmu w wersji austriackiej deklarowały przede wszystkim elity czeskie.

poniedziałek, 24 lutego 2014

BERTOLT BRECHT

PIEŚŃ O DAREMNOŚCI LUDZKICH WYSIŁKÓW
1
Człek z głowy żyje, lecz
Z niej nie wyżyje też.
I z twojej głowy, jasna rzecz,
wyżyje, góra, wesz.
Bo jak na to życie
Człek za mało sprytu ma.
Zwykle całkowicie
Się wykiwać da.

2
Weź, nakreśl wielki plan
Nie jakiś marny szkic!
A potem nakreśl drugi plan
Nie wyjdzie z obu nic.
Bo jak na to życie
Człek ma w sobie nie dość zła.
Choć to piękne, gdy cię
Coś ku dobru pcha.

3
Za szczęściem goń, jak chcesz
Lecz nie za szybko goń
Gdyż ono ciebie goni też
I wspak ci bliżej doń.
Bo jak na to życie
Człek ambicję zbytnią ma,
Co się mianowicie
Psu na budę zda.

czwartek, 13 lutego 2014

25 lat temu zmarł Thomas Bernhard

Nigdy nie odczuwałem ochoty uprawiania jakiegokolwiek sportu, ba, zawsze go nienawidziłem i jeszcze dzisiaj nienawidzę. We wszystkich epokach wszystkie rządy zawsze przypisywały sportowi największe znaczenie, i słusznie, bawi on bowiem, ogłupia i odurza masy, a dyktatury wiedzą najlepiej, dlaczego zawsze i w każdym wypadku opowiadają się za sportem. Kto jest za sportem, ma masy po swojej stronie, kto jest za kulturą, ma je przeciw sobie, mawiał mój dziadek, dlatego zawsze wszystkie rządy są za sportem i przeciw kulturze.

poniedziałek, 10 lutego 2014

Muzyka tak dobra jak szlachetna poezja

Zazwyczaj albumy muzyczne tylko przesłuchuję, jedne cieszą mnie bardziej, drugie mniej, banał nie wpada mi w ucho, rzecz godną uwagi potrafię przesłuchać i tysiąc razy. Nie zdarzyło mi się jednak jeszcze nigdy, tak jak teraz w przypadku najnowszej płyty Pablopavo "Polor", by po przesłuchaniu chcieć promować ją wśród ludzi, tak jak staram się to robić z literaturą najwyższej próby.

Dla niezorientowanych: Pablopavo to warszawski muzyk, występujący m.in. w znanym zespole reggae Vavamuffin, wydał jednak już 4 albumy solowe, w tym ostatni pod koniec stycznia.

Czy moje zestawienie jego twórczości z wysoką literaturą nie jest przesadzone? Absolutnie nie, już poprzednie nagrania pokazywały jego wielki talent poetycki, zaczął być uznawany nie tylko w kręgach słuchających muzyki reggae. Podkreślano jego umiejętność zaskakującego i trafnego budowania fraz i opisywania Warszawy z liryczną miłością. Najnowszy album potwierdza wcześniejsze opinie, ale trzeba dodać, że jest coraz lepiej, artysta ten ciągle się rozwija, na płycie są same dobre utwory, a co najmniej 4 należą dla mnie do takich, które będę słuchał przez długie lata.

Pablopavo jest niesamowicie wnikliwym i empatycznym obserwatorem. Widzi to, na co my przymykamy oczy, on nam je na nowo otwiera, robi to w sobie właściwy sposób - nie brutalnie, lirycznie i nader skutecznie. Pokazuje nam "inność", są więc w piosenkach "inny" Krzysiek, "inny" Mikołaj. (z premedytacją nie piszę nic więcej o treści, by czytelnicy mieli satysfakcję z odkrywania samemu piosenek). Bez "inności" i bez szacunku dla niej stajemy się "bezbronni", Pablopavo w piosenkach wykazuje się wielką wrażliwość społeczną (i ludzką przez to!), a robi to bez zmanierowanego dydaktyzmu, prosto, naturalnie, ale wyśmienicie!

Piosenki dotyczą niby pojedynczych zdarzeń, ale nie sposób, o ile ma się włączony umysł, nie uogólniać tych sytuacji, przerzucać pomost między konkretem a ogółem i przez to mieć bodziec do pogłębionej refleksji nad życiem. Dobra literatura właśnie tak powinna działać, powinna poprzez ukazanie losu maluczkiego stymulować do myślenia o ludziach w ogóle.

"Polor" to płyta wielkiej wagi, Pablopavo powinien już na stale zagościć w naszych odtwarzaczach. Przyznam ze szczerością dziecka: człowiek, o ile ma otwarte serce, staje się po tej płycie lepszy.


PS. Mea culpa. Pablopavo, przyznaję się do tego, że dotychczas kradłem Twoją twórczość, ściągając ją z Internetu. Robi tak większość i teraz widzę, że to akt wielkiej niewdzięczności wobec Twojej przebogatej muzyki. I wobec trudy pracy nad słowem i brzmieniem. Przepraszam, kupiłem już komplet Twoich płyt. Do zobaczenia w czwartek na koncercie. 






















Płytę można nabyć tutaj:  http://karrot.pl/polor

sobota, 8 lutego 2014


























Modry szmaterlok

Furgo mały modry
szmaterlok bez wiater zwiywany,
perlisto siąpa,
błysko się, migo, przelazuje.
Tak przi chwil blyskaniu,
Tak przi zwiywaniu
widza szczyńsciy mi kiwać
blyskać, migać, przelazować.


Hermann Hesse



środa, 5 lutego 2014

100 LAT TEMU URODZIŁ SIĘ WILLIAM S. BORROUGHS!

Mnie nie pociągają zbytnio bitnicy, a "W drodze" jego przyjaciela Jacka Kerouaca była książką, która mnie najbardziej zawiodła...

Ale warto poznawać bliżej tak zwanych klasyków, potem zalinkuję Wam więcej o Borroughsie!

"W głębokim smutku nie ma miejsca na sentymentalizm. Głęboki smutek jest równie niewzruszony i nieodwołalny jak góry. Po prostu jest. Kiedy zdasz sobie z tego sprawę, nie jesteś w stanie się skarżyć."

William Seward Burroughs II (ur. 5 lutego 1914 w St. Louis, zm. 2 sierpnia 1997 w Lawrence) – pisarz i poeta amerykański, także aktor i scenarzysta filmowy. Wiele fragmentów jego twórczości zawiera elementy autobiograficzne; sam widział swoje dzieła jako jedną, wielką księgę. Obok Allena Ginsberga i Jacka Kerouaca główny przedstawiciel ruchu artystycznego znanego jako Beat Generation, popularny także w środowisku hippisów oraz obyczajowych rebeliantów lat 60. Często tematem jego dzieł były własne doświadczenia związane z zażywaniem opiatów oraz praktyki homoseksualne. (wiki)
_______________________________________________________Jeżeli uważasz, że warto w zalewie literackiego chłamu promować dobrą literaturę, to POLUB/UDOSTĘPNIJ to zdjęcie Tylko burak nie czyta



 
Nie jest to strona o ekonomii, bo też się nią nie interesuję. Jestem jednak odbiorcą mediów i w nich staram się znaleźć najbardziej wartościowych "przekaźników". Jeden z nich, Tadeusz Mosz, wczoraj odszedł. Pozwalam sobie go tym małym gestem upamiętnić.

wtorek, 4 lutego 2014


HERMANN HESSE

MOJEMU BRATU

1. Gdy teraz nasz hajmat* znowu widzimy,
idziemy oczarowani przez izby,
przez długi czas w starym ogrodzie stoimy,
gdzie niegdyś bawiliśmy się jako dzicy malcy.

2. A z piękności owych,
które na zewnątrz w świecie posiedliśmy,
żadna już nas więcej nie cieszy, ni się podoba,
gdy w domu kościelnego dzwonu bicie słyszymy.

3. Cicho idziemy starymi drogami
przez zieloną krainę dni dziecinnych,
dni te poruszać będą nam sercami
obce i wielkie jak w baśniach pięknych.

4. Ach, a wszystko, co mogło na nas poczekać,
nigdy nie zaświeci już prawdziwym blaskiem
Takim jak przed laty każdy dzień w ogrodzie,
gdy jako chłopcy goniliśmy za motylem.
(tłum. tylkoburaknieczyta)