Hermann Hesse - Małe radości
Przecenianie wartości minuty, pośpiech, jako
najważniejsze przyczyny kształtowania naszego życia, są bez wątpienia
najgroźniejszymi wrogami naszych radości. (...)
Ten pośpiech naszego dzisiejszego życia wpływa na nas
negatywnie już od wczesnego dzieciństwa, wydaje się się to smutne, ale
konieczne. Niestety zagarnął on także
nasze krótkie momenty wolnego czasu; nasza umiejętność rozkoszowania się tymi
chwilami zmalała, nawet wtedy, gdy wypoczywamy, jesteśmy zdenerwowani i
wyczerpani. “Jak najwięcej i jak najszybciej” jest naszym sloganem, czego
skutkiem jest to, że odczuwamy coraz mniej przyjemności i radości. (…)
Tak samo jak inni nie znam uniwersalnego przepisu na
przezwyciężenie tego złego stanu rzeczy. Chciałbym jednak przypomnieć starą,
niestety całkiem niemodną metodę, którą możemy prywatnie zastosować: wyważona
przyjemność jest podwójną przyjemnością. I nie przeoczcie także małych radości!
(…)
Z przyzwyczajeniem do umiarkowania wewnętrznie powiązana
jest umiejętność czerpania przyjemności z „małych radości”. Ta umiejętność jest
wszystkim ludziom pierwotnie przyrodzona, objawia się ona w pewnej dozie
pogodności, miłości i poezji. Te małe radości, podarowane zwłaszcza ubogim, są
tak niepozorne i występują w takiej ilości, że przytępione zmysły ludzi pracy
nie są w stanie ich już odczuwać. One nie wpadają w oko, nie są reklamowane,
nic nie kosztują! (dziwnym sposobem także ubodzy nie wiedzą, że
najpiękniejszymi radościami są te, które nic nie kosztują,) Wśród tych
przyjemności na pierwszym miejscu stoją te, które otwierają nas na codzienny
kontakt z naturą. Przede wszystkim nasze oczy, których nadużywamy, przeciążone
oczy nowoczesnego człowieka, są, o ile tego zechcemy, środkiem do
niewyczerpanych przyjemności.
Gdy rano podążam do pracy, pędzą wokół mnie całe rzesze
pracowników, którzy ledwo co wyczołgali się z łóżek. Większość z nich idzie
szybko i kieruje swój wzrok na chodnik lub na twarze i ubrania nadchodzących z
naprzeciwka. Głowa do góry, kochani przyjaciele! Spróbujcie tego kiedyś –
drzewo albo przynajmniej kawałek nieba można wszędzie zobaczyć. To
niekoniecznie musi być od razu jasne niebo, w jakiś sposób da się zawsze odczuć
promyk słońca. Przyzwyczajcie się do tego, by każdego ranka rzucić wzrokiem na
niebo i nagle poczujecie wokół siebie powietrze, tchnienie porannej świeżości,
na którą możecie sobie pozwolić między snem na pracą. Dostrzeżecie, że każdy
dzień i każdy szczyt dachu ma swój własny wygląd, ma swoją własną iluminację.
Zwróćcie na to uwagę, a będziecie mieli na cały dzień satysfakcję i odrobinę
współżycia z naturą. Stopniowo i bez wysiłku wasze oczy staną się pośrednikami
w przeżywaniu wielu małych podniet, w przeżywaniu natury, w spostrzeganiu
komiczności naszego małego życia. Stąd do spojrzenia na świat artysty jest już
krótka droga, najważniejszy jest początek, otworzenie oczu.
Kawałek nieba, mur ogrodu obwieszony zielonymi gałęziami,
pilnie pracujący koń, piękny pies, grupa dzieci, urodziwa twarz kobiety – nie
dajmy sobie tego zrabować! Kto zaczął inaczej patrzeć na świat, dojrzy na
środku ulicy skarby, nie tracąc przy tym ani minuty. Takie patrzenie w żadnym
wypadku nie męczy, wręcz przeciwnie, wzmacnia
i odświeża, nie tylko oko. Wszystkie rzeczy mają swoją jasną stronę,
także te nieciekawe i brzydkie, wystarczy tylko chcieć je widzieć.
Naprzeciwko domu, w którym przez długi czas pracowałem,
leżała szkoła żeńska. Klasa dziesięcioletnich dziewczyn miała po tej stronie
swoje boisko. Starałem się pilnie pracować i cierpiałem z powodu hałasu
bawiących się dzieci, ale o ile więcej radości i chęci życia przysparzało mi
każde spojrzenie na to boisko, jest nie do opisania. Te kolorowa ubrania, te
pełne życia, wesołe oczy, te energiczne ruchy zwiększały moją radość życia.
Szkoła jazdy konnej czy podwórko dla kur prawdopodobnie równie dobrze by mi służyły. Kto raz spostrzegł grę świateł na
jednokolorowej powierzchni, np. na domowej ścianie, ten wie, ile przyjemności
może nam sprawić narząd wzroku.
Zadowólmy się tymi przykładami. Niektórym czytelnikom z
pewnością wpadły już do głowy inne małe radości, takie jak wąchanie jakiegoś
szczególnie pięknego kwiatka lub owocu, słuchanie własnego lub obcego głosu,
podsłuchiwanie rozmów dzieci. Także nucenie lub wygwizdywanie jakiejś melodii
należą do tego, tak jak tysiące innych drobiazgów, z których w swoim życiu
można upleść jasny łańcuch małych przyjemności.
Każdego dnia przeżyć tak wiele małych radości, jak to
tylko możliwe, a większe, bardziej męczące przyjemności rozdzielić sobie na dni
wolne i na dobre godziny. To jest to, co chciałbym doradzić każdemu, kto cierpi
na brak czasu i zniechęcenie. Te małe radości są nam dane przede wszystkim dla
odpoczynku, dla codziennego wybawienia i odciążenia.
Tłumaczenie z pobudek ideowych a nie merkantylnych popełnił Marcin Musiał (tylkoburaknieczyta.pl)
Tekst z książki Hermann Hesse "Das Leben bestehen" , Frankfurt am Main, 2002. S.9-13