Ciężko jest zdefiniować w kilku zdaniach "Maszynopis z Kawonu". Jest to zdecydowanie dzieło dość kontrowersyjne, które jedni uznają za plugawy bełkot, inny natomiast odnajdą w słowach Tomasza Kowalczyka drobinki swojej duszy rozsiane na każdej stronie, utulone przez długie i plastyczne opisy czy zawiłe metafory. W Internecie czytelnicy wystawiają różne opinie i recenzje, które nieraz doprowadziły do dosadnej wymiany zdań pomiędzy zwolennikami, a przeciwnikami młodego pisarza.
Warto więc zacząć od samego początku – kim jest Tomasz Kowalczyk i jak narodził się w nim pomysł na wydanie takiego dzieła?
Warto więc zacząć od samego początku – kim jest Tomasz Kowalczyk i jak narodził się w nim pomysł na wydanie takiego dzieła?
Na okładce "Maszynopisu z Kawonu" możemy przeczytać kilka istotnych informacji o pisarzu – że jest poetą i wielbicielem sztuki, że dotychczas wydał tom wierszy ("Kontrasty") i poemat trzynastozgłoskowy ("Stworzenie świata"), oraz że w jego twórczości natkniemy się na archetypiczność, wielobiegunowość czy synestezję. Moim zdaniem nie są to jednak wystarczające informacje, ponieważ Tomasz Kowalczyk jest bardzo ciekawym człowiekiem o unikalnych poglądach, bardzo śmiałych i odważnych, czego odzwierciedlenie możemy zobaczyć w jego dziełach. W wywiadzie przeprowadzonym przez blog "Subiektywnie o książkach", Kowalczyk opowiada o sobie i o tym, jak powstał "Maszynopis" (cały tutaj: http://www.subiektywnieoksiazkach.pl/2015/04/gdybysmy-wzieli-100-wspoczesnych.html)
"Urodziłem się człowiekiem zupełnie odstającym od innych, człowiekiem, który czuje wszystkimi prazmysłami najdelikatniejszy gradient podmuchu motyla, wszelkie pulsujące zakłopotania słonecznych refleksów i to postanowiłem w mojej powieści opisać. Większość społeczeństwa stała się mechatronicznymi konstrukcjami, a ja pragnę pokazać i pokazuję piękno podrygu synaps oraz melodię serca, w której nie wiadomo do końca, co jest normalnością, a co szaleństwem… "
"Przed napisaniem „Maszynopisu z Kawonu” obyłem się prenatalnie z literaturą takich autorów, jak: Proust, Leśmian, Joyce, Fraenger, z obrazami: Boscha, Goi, Grunewalda oraz z dziesiątkami godzin muzyki: Ravela, Karłowicza, Moszkowskiego, Czajkowskiego czy Chopina. Przygotowanie do napisania tej powieści było długim procesem, którą ostatecznie napisałem w ponad rok, lecz był to czas codziennej walki i mierzenia się z przeciwnościami natury psychiatrycznej oraz życiowej. Pisanie książki pochłaniało wiele dni, nocy oraz sił, po to tylko, aby dać wrażliwym duszom nadzieję, iż delikatność nadal w naszym świecie może istnieć. "
"Przed napisaniem „Maszynopisu z Kawonu” obyłem się prenatalnie z literaturą takich autorów, jak: Proust, Leśmian, Joyce, Fraenger, z obrazami: Boscha, Goi, Grunewalda oraz z dziesiątkami godzin muzyki: Ravela, Karłowicza, Moszkowskiego, Czajkowskiego czy Chopina. Przygotowanie do napisania tej powieści było długim procesem, którą ostatecznie napisałem w ponad rok, lecz był to czas codziennej walki i mierzenia się z przeciwnościami natury psychiatrycznej oraz życiowej. Pisanie książki pochłaniało wiele dni, nocy oraz sił, po to tylko, aby dać wrażliwym duszom nadzieję, iż delikatność nadal w naszym świecie może istnieć. "
Czytając ten wywiad z Tomaszem Kowalczykiem nasunęło mi się porównanie, że autor "Maszynopisu" jest jak kot – chadza własnymi ścieżkami, ma własne zdanie, a nawet nie obchodzi go to, czy jego dzieło spodoba się czytelnikom (rozumianym jako masa). Autor jest szczery od początku do końca, odkrywa przed nami siebie, swoje myśli, swoją intymność.
"Kiedy artysta obniża literackie loty, aby przypodobać się odbiorcom, wtedy następuje prostytucja artystyczna, która w naszych czasach wynika z pogoni za pieniędzmi. A ja jestem sobą i w moich książkach można spotkać tylko mnie prawdziwego."
"Kiedy artysta obniża literackie loty, aby przypodobać się odbiorcom, wtedy następuje prostytucja artystyczna, która w naszych czasach wynika z pogoni za pieniędzmi. A ja jestem sobą i w moich książkach można spotkać tylko mnie prawdziwego."
Awiola pyta również Kowalczyka kto odnajdzie się w jego książce, czy jest to powieść dla wszystkich czy tylko dla wybrańców rozumiejących poezję, a on zgrabnie odpowiada, że jest to powieść dla ludzi wrażliwych, wyobcowanych, szukających piękna i stroniących od techniki. Ale uwaga – jest to również lektura dla odważnych – a tych wśród czytelników Tylko Burak Nie Czyta nie brakuje. Uważam, że mimo wszystko nie jest to książka dla wszystkich, choć dla chcącego nic trudnego. Żeby przeczytać w całości "Maszynopis z Kawonu" trzeba przede wszystkim lubić i znać poezję – to po pierwsze. Po drugie trzeba lubować się w długich opisach czy metaforach. Po trzecie nie znajdziemy tu grzecznych i uporządkowanych myśli autora, ale wręcz przeciwnie – poglądy buntownika, który głośno i odważnie wypowiada swoje zdanie, rzucając wyzwanie światu. Nie jest to zatem książka dla osób, które mają swoje własne przekonania i nie chcą ich poszerzać o nowe doświadczenia.
Tomasz Kowalczyk dostrzega absurd ludzkich istnień i nie boi się wypowiadać takich słów jak:
"To nie są w ogóle ludzie, ci wszyscy, co by się powyrzynali za pieniądze i seks"
czy
Tomasz Kowalczyk dostrzega absurd ludzkich istnień i nie boi się wypowiadać takich słów jak:
"To nie są w ogóle ludzie, ci wszyscy, co by się powyrzynali za pieniądze i seks"
czy
"Rodzimy się z przekonaniem wyższości człowieka nad resztą świata, niczym w jakimś meczu futbolowym – górowanie jednej drużyny na drugą, a nie ma nic bardziej mylnego. Jesteśmy pnączami nowo powstających narzędzi cielesnych, które cieszą się, w wieku dziecięcym na widok małego zwierzątka, dlatego że parę chwil wcześniej – w macicy matki – dochodziło do ścierania się "przekonań" całościowego stworzenia świata. Otaczamy się zwierzętami, bo stanowią one nasze planetarium życia, i, wreszcie je nienawidzimy, wtedy gdy nienawidzimy pojedynczych, samozapładniający się komórek, przekazujących jaźń z sekundy na sekundę w odległe połacie naszej zwierzęcej przyszłości"
Ja choć poezję lubię i czytam miałam problem z przystosowaniem się do specyficznego języka, który pojawia się w "Maszynopisie", wiele razy natknęłam się na słownictwo trudne, dotąd mi nieznane, przez co musiałam sięgać do słownika, co było bardzo problematyczne, bo nie zawsze słownik czy dostęp do Internetu miałam "pod ręką". Kowalczyk wprowadza do swojej książki nowe słowa, tak jak malarz nakłada na obraz nowe barwy. Im trudniejsze i wymyślniejsze słowa, tym piękniejsze i bardziej barwne kolory pojawiają się na płótnie naszej wyobraźni. I tym bardziej przeciętny czytelnik cierpi i męczy się. Aby zrozumieć i uporządkować w swojej głowie myśli autora, trzeba nieraz się zatrzymać, zastanowić, przeanalizować fragment, zinterpretować go, a dopiero później przejść na następną stronę.
Zapewne znajdą się takie osoby, które przeczytają połowę i nie zrozumieją kompletnie nic. Ja również po kilku rozdziałach miałam takie wrażenie. Powiedziałam sobie, że będę czytać po dwa rozdziały na dzień, aby cokolwiek z lektury wyciągnąć. Dotrwałam do końca i oto jestem, staram się skleić kilka sensownych zdań o tej zdecydowanie niełatwej pozycji.
Im dalej się posuwałam w czytaniu, tym bardziej mogłam dostrzec zarys jakieś całości, myśli autora i jego celu (ale tylko odrobinę). W końcu rzeczywiście zobaczyłam, że książka traktuje o poszukiwaniu własnego siebie, czy o przekraczaniu granic. Główny bohater to mężczyzna, który mieszka z matką, ale zarówno buntuje się przeciw rodzinie, trwając w związku z Tosią. Wprowadzając do swojej książki Tosię, autor pokazuje nam bardzo erotyczne opisy i aktów seksualnych, nasycone wieloma przymiotnikami i dokładnych opisem sytuacji. Tosia nie jest jednak bohaterką nijaką, choć jest nieco w cieniu głównego bohatera, razem z nim buntuje się przeciw światu, co czyni ją bardzo ważną postacią (postaci ważnych czy wybitnych w książce jest zresztą niewiele).
Zapewne znajdą się takie osoby, które przeczytają połowę i nie zrozumieją kompletnie nic. Ja również po kilku rozdziałach miałam takie wrażenie. Powiedziałam sobie, że będę czytać po dwa rozdziały na dzień, aby cokolwiek z lektury wyciągnąć. Dotrwałam do końca i oto jestem, staram się skleić kilka sensownych zdań o tej zdecydowanie niełatwej pozycji.
Im dalej się posuwałam w czytaniu, tym bardziej mogłam dostrzec zarys jakieś całości, myśli autora i jego celu (ale tylko odrobinę). W końcu rzeczywiście zobaczyłam, że książka traktuje o poszukiwaniu własnego siebie, czy o przekraczaniu granic. Główny bohater to mężczyzna, który mieszka z matką, ale zarówno buntuje się przeciw rodzinie, trwając w związku z Tosią. Wprowadzając do swojej książki Tosię, autor pokazuje nam bardzo erotyczne opisy i aktów seksualnych, nasycone wieloma przymiotnikami i dokładnych opisem sytuacji. Tosia nie jest jednak bohaterką nijaką, choć jest nieco w cieniu głównego bohatera, razem z nim buntuje się przeciw światu, co czyni ją bardzo ważną postacią (postaci ważnych czy wybitnych w książce jest zresztą niewiele).
Ponadto w powieści Kowalczyka nie wiemy dokładnie co jest faktem, a co nie. Obrazy i zdarzenia przenikają się nawzajem, doszukamy się tam oniryczności czy absurdu.
Jak z każdej książki – choćby i najgorszej – zawsze się czegoś nowego dowiemy, nauczymy się. Jak już wspomniałam wcześniej, książka jest skarbnicą pięknych opisów stworzonych przy użyciu wymyślnych słów (do złudzenia przypominało mi to twórczość Schluza, który dla mnie też jest niesamowicie ciężkim autorem).
Ja zdecydowanie wolę by poezja była poezją w całej swojej poetyckiej formie. Wolę czytać wiersze z przyjemnością niż w katuszach odkrywać co autor ma na myśli, a przecież nawet i tego nie mogę być pewna. Czytając "Maszynopis" dosłownie zwariowałam. Są jednak takie książki, które na czytelnika muszą poczekać – być może wrócę do niej za kilka miesięcy, lat i wtedy czytając swoją recenzję będę się śmiać z własnej głupoty. Być może :)
Czy warto więc czytać autora, który uważa że literatura skończyła się na Łysiaku, Wergiliuszu, Dantem, Szekspirze, Witkacym czy Lechoniu? Nikogo ani nie zniechęcam, ani nie zachęcam – sprawdźcie sami, bo to przecież najlepszy sposób na odnajdowanie pięknych, wyjątkowych, a często ukrytych ścieżek literatury.
Jak z każdej książki – choćby i najgorszej – zawsze się czegoś nowego dowiemy, nauczymy się. Jak już wspomniałam wcześniej, książka jest skarbnicą pięknych opisów stworzonych przy użyciu wymyślnych słów (do złudzenia przypominało mi to twórczość Schluza, który dla mnie też jest niesamowicie ciężkim autorem).
Ja zdecydowanie wolę by poezja była poezją w całej swojej poetyckiej formie. Wolę czytać wiersze z przyjemnością niż w katuszach odkrywać co autor ma na myśli, a przecież nawet i tego nie mogę być pewna. Czytając "Maszynopis" dosłownie zwariowałam. Są jednak takie książki, które na czytelnika muszą poczekać – być może wrócę do niej za kilka miesięcy, lat i wtedy czytając swoją recenzję będę się śmiać z własnej głupoty. Być może :)
Czy warto więc czytać autora, który uważa że literatura skończyła się na Łysiaku, Wergiliuszu, Dantem, Szekspirze, Witkacym czy Lechoniu? Nikogo ani nie zniechęcam, ani nie zachęcam – sprawdźcie sami, bo to przecież najlepszy sposób na odnajdowanie pięknych, wyjątkowych, a często ukrytych ścieżek literatury.
A jeżeli zainteresowała Was postać Tomasza Kowalczyka warto odwiedzić jego stronę: http://tomaszkowalczyk.com/
Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorowi :)
Kasia
Czytałam fragment powieści i byłam przekonana, że to nie dla mnie, że za trudne, zbyt poetyckie i wydumane. Po Twojej recnzji już nie jestem aż tak pewna swojego zdania. Chyba muszę się z tym przespać ;) Czasem warto się wysilić, żeby dostrzec zupełnie nową jakość.
OdpowiedzUsuńTylko że tu nie ma nowej jakości. Myślałam długo, czy ta pozycja cokolwiek wnosi (lub może wnieść; czy ktokolwiek poza autorem jest w stanie czerpać przyjemność z czytania), ale ta książka to taki cudak, dziwoląg i nawet jeśli ktoś lubuje się w poetyckim tonie, to mam wątpliwość, by tu odnalazł to, czego szuka. Żeby pisać "poetycko" trzeba też potrafić pisać z głową. Ja powiem od siebie tylko tyle: szkoda czasu. A fanom Leśmiana polecam poczytać Leśmiana :]
UsuńPrzyznam, że fragment, który jest dostępny w sieci czytało mi się bardzo ciężko. Na pewno nie będę się pchać na siłę tam gdzie się nie czuje dobrze, a poezja (poza, oczywiście, moim ukochanym Gałczyńskim) nie jest mi ostatnio zbyt bliska. Ale jakby wpadła mi w ręce to się mocno zastanowię, zanim znów odrzucę w przedbiegach ;)
UsuńDałaś radę przeczytać całą?
Ja osobiście przeczytałam całą książkę, ale jak już powiedziałam są gusta i guściki. Niektórym książka Kowalczyka podobała się tak bardzo, że bronią swojego zdania niczym lwy, gotowi walczyć na śmierć i życie. Ja do tych osób zdecydowanie nie należę. Nie chciałam też książki polecać, bo wiem, że nie jest to pozycja dla wszystkich, natomiast ten kto jest ciekawy i uparty, niech próbuje, być może właśnie będzie to coś dla niego.
OdpowiedzUsuńJednak to dobrze, że książka powoduje dyskusje - wzbudza przy tym jakieś emocje, które zawsze są ważną wartością!
Mogę powiedzieć jeszcze tyle - spróbuj jeszcze trochę poczytać, może sięgnij do innych rozdziałów (Pani Helena, Nokturn czy Miłosne obrazki - mi się te akurat podobały), jeżeli dalej będzie Cię męczyć, sądzę że nie ma sensu