Aż do
końca liceum czytanie książek wydawało mi się złem koniecznym,
czynność ta była istną mordęgą, tak więc się od niej
wymigiwałem, czytając bryki. Ale w zasadzie się sobie nie dziwię,
kanon lektur, z jakim się zetknąłem w liceum nie był w stanie
mnie pobudzić (poza paroma wyjątkami, np. "Dżumą") do
innego postrzegania literatury, książki były dla mnie martwe i nie
były w stanie zareagować ze mną, a fakt, że jestem Ślązakiem
dodatkowo utrudniał przyswajanie wyrosłej na zupełnie innej
tradycji kulturowej i historycznej literatury polskiej, co wyraził
najlepiej nieodżałowanej pamięci prof. Stefan Szymutko, skądinąd
filolog polski: "Jak można było zachwycić się litewskim
chłodnikiem, kiedy proszony obiad kojarzył się tartymi kluskami i
modrom kapustom?" ("Nagrobek ciotki Cili")
Także
mój dom nie był wypełniony miłośnikami książek, ba, nie był
wypełniony nawet książkami! Niestety nawyk czytania nie został mi
wpojony przez rodziców, wskazali mi wiele wartościowych postaw, ale
czytania dla samorozwoju i czytania jako najwartościowszej rozrywki
akurat nie. Powód? Sami nie wynieśli takich nawyków z swoim domów,
można by to więc nazwać „pokoleniowym wykluczeniem
czytelniczym”. Z kręgu takiego wykluczenia może wyrwać np.
szkoła, ta jednak w moim przypadku zawiodła.
Miałem
jednak szczęście, bo w tamtym czasie do niezainteresowania
książkami dochodziła skłonność do muzyki hip-hop. Na hasło
"hip hop" większość pewnie wyobraża sobie wulgarnego
rapera w spodniach typu baggy, któremu książki nie w głowie. No i
niestety większość ma rację, bo przeciętny polski raper to
właśnie ucieleśnienie tego pozornie stereotypowego wyobrażenia.
Są jednak wyjątki, a tę wyjątkowość ilustruję cytatem:
„chciałbym umieć pisać o miłości jak Neruda
Umieć ciepło opisywać ludzi jak Hrabal” (Popołudnie pisarza)
Umieć ciepło opisywać ludzi jak Hrabal” (Popołudnie pisarza)
To
warszawski raper Eldo (absolwent filozofii) i jego utwór "Książki"
(do wysłuchania tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=xuYPpd4y8eI
) otworzyły mnie na nowy świat. Od tej piosenki właśnie wszystko
się zaczęło: i zainteresowanie literaturą w ogólności się
zaczęło i miłość do Bohumila Hrabala się zaczęła.
Z
tekstów Eldo wyłapałem właśnie 2 nazwiska: Hrabal i Bukowski.
Tego drugiego też łapczywie zacząłem czytać, wchłonąłem kilka
książek, oczywiście mi się podobały, początek studiów (bo
wtedy go czytałem) to taki czas, gdy zaczyna się traktować
pijaństwo jako szacowne zajęcie, tak więc Bukowski wręcz musiał
mi przypaść do gustu! Gdy jednak po kilku latach znowu chwyciłem
po jakąś jego książkę, to się przeraziłem - nic w tej
literaturze już dla mnie nie było, żadnego drugiego dna, żadnej
podniety dla ducha, pustka. Ostatnio jednak, gdy wspominałem na
profilu 20. rocznicę jego śmierci, to przeczytałem kilka jego
wierszy - troszeczkę sensu jednak tam znalazłem!
Wracając
jednak do Hrabala... Nie pamiętam, którą jego książkę czytałem
jako pierwszą, może to były "Pociągi pod specjalnym
nadzorem"? Na pewno pamiętam jednak moment, gdy czytałem
"Postrzyżyny" - w mieszkaniu studenckim leżąc na łóżku,
zaśmiewałem się do łez czytając o perypetiach matki Hrabala
("Postrzyżyny" to pierwsza część mocno
autobiograficznej tzw. trylogii nymburskiej).
Niesamowite
przeżycie! Ten śmiech, który nachodzi mnie gdy czytam jego
książki, rozchodzi się od brzucha po całym ciele, jestem w
zasadzie sparaliżowany szczęściem! I mam tak do dzisiaj! Skąd się
to bierze? Według mnie ze sposobu w jaki Hrabal opisuje swoich
bohaterów, pokazuje on ich bowiem w całości, bez skrępowania, bez
żadnego retuszu: bohaterowie Hrabala są ludzcy, a więc komiczni,
żałośni, mądrzy, ordynarnie głupi, a cechy te występują u nich
zmiennie, śmiejemy się z nich, śmiejąc się właściwie z siebie.
Czytając Hrabala, jestem szczęśliwy z bycia człowiekiem, wiem
wówczas bowiem, do jak ciekawego gatunku przyszło mi należeć!
Autor
"Zbyt głośnej samotności" to wielki erudyta,
przekonujemy się o tym na każdej stronie, jesteśmy zasypywani
cytatami i kryptocytatami i jest to jedna z największych zalet jego
twórczości, obcując z nią, obcujemy jednocześnie z dorobkiem
setek wielkich serc i umysłów, natykamy się na Chrystusa, Lao Tse,
Hegla, Nietzschego i dziesiątki innych, a obok nich mamy knajpianych
mędrców, bez formalnego wykształcenia, za to z wielkim udziałem w
rozumieniu świata.
Wiele
zawdzięczam Bohumilowi Hrabalowi, lektura jego niesamowitych książek
otworzyła mnie na literaturę i na zrozumienie samego siebie. Świat
zadziwiająco piękny. Ale to tylko ode mnie zależy, czy będę
chciał go takim widzieć! :)