sobota, 15 marca 2014

Czy czytelnictwo w Polsce zostanie wskrzeszone?

TYLKO BURAK NIE CZYTA NA FACEBOOK
Biblioteka publiczna dzisiaj jest w moim mniemaniu absolutnie podstawową jednostką kultury. Z prostego względu: jest ona nadal (mimo likwidacji wielu z nich) jedną i jedyną instytucją kulturalną w mniejszych miejscowościach i na wsiach. Problemem jest jednak stosunek władzy samorządowej do biblioteki - rzadko kiedy jest ona wysoko na liście priorytetów, bo skutki jej oddziaływania nie są tak dobrze widoczne czy wręcz namacalne jak remont drogi czy budowa kanalizacji. 

Również władza centralna nie hołubi zbytnio kultury, żadna partia po 1989 roku nie wygrała wyborów, mając w programie wyborczym haseł o potrzebie wspierania akurat tej dziedziny życia. Jedyna formacja, której kultura była jako tako po drodze, czyli momentami przeinteliktualizowana Unia Demokratyczna/Wolności już od ponad dekady leży na śmietniku historii. Piarowcy przekładają taką sytuację na hasło: "z książką wyborów się nie wygra".



Wydatki na kulturę stanowią w naszym kraju ok. 0,5 % PKB. Jest to zatrważająco niska kwota, tak więc podstawowym problemem kultury (a więc i bibliotek) jest jej niedofinansowanie. Liczba nowo zakupionych woluminów w przeliczeniu na jednego mieszkańca pokazuje, że Polsce bliżej jest w tej sferze do Albanii niż do Belgii...

Pewną nadzieją dla uzdrowienia tej ewidentnie chorej sytuacji jest wdrożony w tym roku Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa 2014-2020, w którego założeniach czytamy, że:



"Program obejmuje najważniejsze z obszarów powiązanych z czytelnictwem i obecnością książki na rynku: promocję i upowszechnianie czytelnictwa i książki wśród nieczytających, wspieranie wydawania wartościowej literatury i czasopism kulturalnych, szkolenie księgarzy oraz regulacje prawne dotyczące rynku książki.

Istotnym elementem będą działania zmieniające i wzmacniające rolę biblioteki jako podstawowej przestrzeni kontaktu z książką. W związku z tym planowana jest: modernizacja budynków bibliotek, unowocześnianie ich serwisu, zakup nowości oraz szkolenia bibliotekarzy."



Nadzieja w serca miłośników książki została więc wlana, już teraz wydaje się jednak, że 6 lat to za mało, by wskrzesić polskie czytelnictwo. Nie wdając się w szczegóły, podam jedną liczbę - 60% Polaków w zeszłym roku nie przeczytało żadnej książki. Wynik ten powinien być powodem do wstydu dla polskich decydentów. 

Jednak Bogdan Zdrojewski, inicjator NPRCz, a jednocześnie minister kultury (przypomnę: od 2007 roku) nie uważa sytuacji za dramatyczną. Nawet na to, że nasi wcale nie bogatsi sąsiedzi wyprzedzają nas niemiłosiernie w tej dziedzinie (Czechy - 80% obywateli czyta, Rosja - 60%) jest w stanie znaleźć usprawiedliwienie, i tak: Czechom nie spalono książek podczas II wojny światowej, a do Rosji nie doszedł jeszcze Internet. Nie warto nawet dyskutować z argumentami na takim poziomie, pokazują one jednak dobrze stosunek pana ministra do czytelnictwa i bibliotek, nazwijmy go umownie „nienamiętnym”. Nadzieję należy pokładać więc raczej w dwóch osobach, które program będą wprowadzać w życie, mam tu na myśli dyrektora Biblioteki Narodowej Tomasz Makowskiego i dyrektora Instytutu Książki Grzegorza Gaudena. Oni zdają sobie chyba lepiej sprawę z tego, jakie skutki dla życia społecznego niesie tak niski poziom czytelnictwa…


1 miliard złotych dla bibliotek na pewno trochę poprawi sytuację, jednak wydaję się, że w planach pominięto jeden bardzo istotny element – szkołę. To tam (no bo niestety nie w domu rodzinnym, statystyczny Polak ma bowiem „aż” 12 książek w swoim lokum) powinno się kształtować nawyki czytelnicze. Szkoła musi więc pomóc bibliotece w wychowywaniu nowego, bardziej kulturalnego obywatela (i znowu statystyka: w naszym Wrocławiu korzystanie z dóbr kultury utrzymuje się na stałym poziomie 7%. Mimo tego, że Wrocław został Europejską Stolicą Kultury 2016!) 
 

Podsumowując: idzie prawdopodobnie ku lepszemu. Potrzeba jednak mocnego postawienia kwestii i ustalenia na nowo listy priorytetów – remedium na bolesne i przykre przejście od socjalizmu do konsumpcjonizmu jest właśnie powszechna kultura (raczej wyższa niż niższa). Należy ją jednak postawić w centrum zainteresowania i odpowiednio dofinansować, uszczknąć z budżetu np. przeinwestowanej armii, by dozbroić obywatela w kulturalne narzędzia rozwiązywania problemów współczesności (czyli np. kryzysu, tego prawie że już mantrycznego słowa). Im więcej troski o kulturę, tym lepiej bibliotekom, tym więcej czytelników i tym więcej na-pewno-nie-mniej-szczęśliwych-ludzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz